Masowe stawanie fotoradarów było dla rządu oraz ministerstwa transportu strzałem w kolano, jeżeli chodzi o poparcie opinii publicznej. Liczne protesty przyniosły pewne efekty, bo resort Sławomira Nowaka wraz z GDDKiA wzięły się za weryfikację i kontrolę urządzeń i ograniczeń prędkości na naszych drogach.
W tym celu uruchomiono specjalną
aplikację, za pomocą której zbierane są informacje od kierowców
o rozmaitych absurdach i bezsensownych ograniczeniach na drogach.
Według Dziennika Gazeta Prawna ustalono już ok. 700 takich miejsc.
Zgłoszenia dotyczą głównie fotoradarów w nieuzasadnionych
miejscach, różnych znaków poziomych i pionowych oraz zaniżonych
ograniczeń prędkości.
Mówi się także o planach na
„urealnienie” prędkości w terenie zabudowanym. Mogłaby ona
zostać zwiększona do 70 km/h, jednak pod pewnymi warunkami.
Zachęcam do zapoznania się z
całością artykułu na :
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz